23 marca 2017

Miniaturka | 2. Panienka Grzeczna i Lala - o dysonansie słów kilka



N/A: Znów trochę przerwy, ale wracam z kolejną miniaturką. Pomysł narodził się bardzo spontanicznie. Jakoś przyjemnie pisze mi się takie krótkie teksty. ^^ 


Siedziała na ławce pewna dziewoja, jedna z tych, co to dobrze się uczą, schludnie ubierają i czeszą włosy w dwa liche warkoczyki, nienaganne i naturalnego koloru. Spódnica do kolan, prosta bluzka, płaskie obuwie. Nic, co mogłoby przykuwać uwagę. Czekała na autobus. A kiedy tak siedziała, czekając, podeszła Lala, by również zająć miejsce na ławce i wyglądać autobusu. Lale podzielić można było na dwie kategorie: te białe i czarne. Tlenione blondynki w różowych ciuszkach, białych sztucznych futerkach i spiczastych kozaczkach oraz te drugie z włosami pofarbowanymi chamsko matowym hebanem, w czarnych rurkach opinających pośladki i z odkrytymi brzuchami. I jedne, i drugie uzależnione od solarium i mocno pomalowane. Taka właśnie różowa do bólu Lala w kabaretkach, kozaczkach, skąpej bluzeczce i tlenionych włosach usiadała na ławce i dysonans zakreślił się wyraźnie, odgradzając Lalę od grzecznej dziewoi.
− Do kościoła? – zagadnęła Lala, po krytycznej analizie stroju tej ugrzecznionej, a ta przytaknęła. – Widać.
− A ty?
− A ja nie – mruknęła Lala i zapaliła papierosa. – Palisz? – Podsunęła Panience Grzecznej paczkę.
− Nie. – Wzdrygnęła się ze wstrętem.
− Co, nigdy się nie miało papierosa w ustach? – zapytała pogardliwie Lala. – Pewnie nie tylko tego nie miałaś w ustach. – Zachichotała głupiutko ze swojego żartu, którego Panienka Grzeczna nie rozumiała. – Dobra, koniec śmichów-chichów. Ten autobus mógłby już przyjechać. Czeka mnie bzykanko z chłopakiem. Mówię ci – zaciągnęła się i po chwili wypuściła dym z ust – bzyka dobrze jak mało kto.
Panienka Grzeczna znów nie pojęła. Zastanawiała się, czy Lala i jej chłopak zajmują się pszczelarstwem. Nie była jednak pewna swojej teorii, toteż siedziała cicho.
− Aż mi się przypomniało jak mnie ostatnio ruchał. Weź, zapomniałam totalnie, że mam okres. On nie zauważył, za bardzo chciał się ruchać. Ja miałam tampona i wcisnął mi go głęboko kutasem. Mówię ci, niezłe jaja były. Lekarz musiał mi to później wyciągać.  
Panienka Grzeczna coraz bardziej nie rozumiała słów Lali. A ta kontynuowała:
− Ty pewnie nosisz podpaski, nie? Szkoda trochę. Pewnie tampon byłby jedyną rzeczą, która by w ciebie weszła. – Znów się zaśmiała, a widząc pytające spojrzenie Panienki Grzecznej dodała: − Nieważne…
Dym smętnie wysuwał się z papierosa, drażniąc nos Panienki Grzecznej. Co jakiś czas czmychał wypchnięty przez płuca Lali, unosząc się półprzezroczystą chmurą przed jej twarzą.
− O twoje życie erotyczne nawet nie pytam, bo pewnie go nie masz…
Panience Grzecznej coraz mniej podobała się ta rozmowa. Sposób, w jaki Lala ironizowała każdym wypowiedzianym słowem, jej bezpośrednie podejście do intymnych tematów.
Papierosowa mgiełka nikła, aż w końcu niedopałek wylądował na chodniku, wydając ostatnie tchnienie pod obcasem Lali.
− Ja pierdolę, no ile można czekać na autobus?! – Popęd seksualny dawał o sobie znać i Lala zaczynała coraz bardziej się niecierpliwić. Gdyby nie obawa przed złamaniem szpilki i upadkiem, który mógłby doprowadzić do złamania paznokcia, byłaby pobiegła do swojego lubego.
Panienka Grzeczna odwróciła głowę w stronę, z której miał nadjechać pojazd. Horyzont był pusty.
Po pięciu minutach zamajaczył potężny kształt i wyczekiwany autobus zatrzymał się na przystanku. Lala nawet nie pożegnała się z Panienką Grzeczną. Od razu wskoczyła do środka, aż spódniczka zafurkotała odsłaniając pośladki. Odjechała.
Trochę później pojawił się pojazd, który zabrał Panienkę Grzeczną. Tak skończyło się osobliwe spotkanie, rozeszły się dwa przeciwieństwa, dysonans się zatarł.
I właściwie tak zupełnie do końca nie było nic dziwnego w tym, że Panienka Grzeczna nigdy nie miała w ustach tego, co Lala i nie pojmuje ruchania się z chłopakiem. Ale… skąd Lala mogła wiedzieć, że Panienka Grzeczna wolała dziewczyny?

7 marca 2017

Miniaturka | 1. Kiedy Caps Lock nie działa, czyli ciężkie życie z gejem

N/A: Dawno mnie tu nie było. Brak motywacji i te sprawy... Przedstawiam mój stary tekst, napisany w jakoś w maju 2013.


− Nie działa! – krzyczy zirytowany Michał, stukając palcem klawisz Caps Lock.
− No nie działa. Co mam ci na to poradzić? – Sięgam po kieliszek.
− Gdzieś ty kupił tego laptopa?
− Na jakimś targu staroci. Nie pamiętam kiedy…
− No oczywiście! Nie dość, że stary, to jeszcze pewnie umarł ktoś przy nim, pisząc swój testament…
− Rany, Michał… I tak właśnie wyglądają rozmowy z tobą.
− Jak ci się nie podoba, to mogę zaraz wrócić do domu.
− Michał, siadaj.
− Nie! Ja zaraz jadę. Ile zapłaciłeś za tego laptopa?
− Jakiś fachowiec zobaczy i się naprawi.
− I weźmie za to pieniądze. Inni to mają facetów. Takich, którzy nie wydają pieniędzy na stare laptopy z niedziałającymi Caps Lockami. – I zaczyna płakać.
− Michał, chyba nie będziesz płakać przez laptopa…
− Moje życie jest jak ten laptop! Wygląda w miarę dobrze, ale jest zepsute, wszystko zepsute. Nie działa, tak jak ten Caps Lock.
− Michał…
− Żeby to nie można było kupić porządnego laptopa. Tomek… Tomek ma dobrego laptopa. Ostatnio sobie kupił. Ale ty nie! Ty musisz mieć starocia! A ten laptop Tomka to taki nowoczesny. I działa! Wszystkie klawisze działają.
− Wiesz, Michał, laptopy są od tego, żeby działać.
− A twój działa? Działa? – Głos mu się łamie.
Biorę do rąk laptopa i idę w kierunku okna.
− Co robisz?
− Wyrzucam go.
− Ale nie przez okno. Wracaj tu z tym laptopem, świrze. Wracaj, mówię!
Otwieram okno. Zimne powietrze wpada do pokoju. Opuszkiem stukam ten cholerny Caps Lock.
− Działaj! No działaj! Bo cię wypierdolę! – Wchodzę na parapet.
− Złaź w tej chwili, pijaku! Zabijesz się!
− Auć, nie wal tak! – jęczy laptop.
− Ja pierdzielę, Michał, ten komputer mówi! – wykrzykuję.
− Gdybyś tyle nie chlał, to by nie mówił! Z kim ja jestem? Świr i pijak w jednej osobie.
Słyszę szmery z korytarza. Odwracam głowę. Michał zakłada buty, mrucząc:
− Ostatni raz tutaj byłem. Więcej mnie nie zobaczysz.
Zawsze tak mówisz – myślę i spadam z parapetu na twarde panele.
***
Kiedy się budzę, leżę na podłodze, tuląc do piersi laptopa. Już się nie odzywa. Ekran pęka, moja głowa pęka. Michał miał rację. Do dupy z takim gratem!
Dzwonek do drzwi. Z trudem wstaję i idę otworzyć. W progu stoi Michał. Wiedziałem, że wróci.
− To jest ostatni raz. Więcej do ciebie nie przyjdę – ostrzega. I wchodzi do środka. I rozgląda się po pokoju. – Ale syf… A ta czerwona plama pod oknem, to krew? – Jego ton się zmienia, staje się łagodniejszy. – Zraniłeś się? – pyta z czułością. A po chwili dostrzega obok plamy rozbitą butelkę i dodaje: − To po winie! Ty pijaku! Z kim ja jestem? Dlaczego ja z tobą jestem? Odpowiedz mi!
− Nie wiem, Michał.
− Nie pytałem cię o zdanie!
− Ale, Michał…
− Nic nie mów!
Milczę.
− No i dlaczego nic nie mówisz? – burzy się po chwili Michał. – Nie masz mi nic do wyjaśnienia?
− Ale sam powiedziałeś…
− Już nic lepiej nie mów.
Wzdycham.
− Co tak wzdychasz? Męczę cię? Dobrze – głos mu drży – w takim razie sobie pójdę. – I siada na kanapie.
− Napijesz się herbaty?
− Herbata za słaba. Daj mi coś mocniejszego.
− Już nie mam.
− Oczywiście! Sam wczoraj wszystko wychlałeś, to nie ma! – I zaczyna płakać. – Za jakie grzechy mam takiego chłopaka? Co zrobiłem źle?
− Nic, Michał, przepraszam. – Siadam obok niego ze spuszczoną głową.
− Laptop nie działa, wino się skończyło… Co to za dom? Zaraz widać, że mieszka tu świr. I pijak.
A ten znowu o tym laptopie, ja już zdążyłem zapomnieć… Wstaję i idę do kuchni.
− No i dokąd leziesz? Masz mnie dość, tak? I tyle z tego mam, że z tobą jestem! Mógłbym się tu wykrwawiać, a ty nic byś nie zrobił! Nic!
Z magicznej szafki ze słodyczami wyciągam lizaka. Odpakowując go wracam do Michała, który siedzi na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach.
− W dupie mnie masz! Prawda jest taka, że… − Nie dokańcza, ponieważ ujmuję jego twarz i wpycham mu do ust słodki przysmak. A Michał znów płacze z tym, że łzy są bardziej obfite.
− No i dlaczego płaczesz? – pytam.
− Bo cię kocham, pijaku!